Call of Duty: World at War – gra komputerowa z gatunku FPS będąca kolejną częścią serii Call of Duty. Producentem gry jest firma Treyarch, która stworzyła również części: Call of Duty 2: Big Red One oraz Call of Duty 3. Gra ukazała się w Polsce 14 listopada 2008.

W stosunku do Modern Warfare gra różni się w zasadzie tylko arsenałem broni oraz oczywiście lokacjami, w których przelewamy krew w imię dobra. Silnik pozostał ten sam, co w zasadzie powinno nas cieszyć, ponieważ prezentuje on bardzo wysoki poziom. Sądziłem, że grafika będzie podobna do CoD4, bo lepszej się już nie da zrobić. Myliłem się jednak, grafika jest wręcz onieśmielająca, zostałą jeszcze bardziej podkręcona, i prezętuje się wyśmienicie. W grze wcielamy się w Amerykańskiego żołnieża Marines walczącego w bitwach na wyspach Oceanu Spokojnego, oraz Rosyjskiego zołnieża w marszu na Berlin. W grze mamy dostępne 25 różnorakich broni, min. znane już z poprzednich odsłon M1 Garand, Browning 0.50cal., Mosin Nagant, i zupełna nowość, M2 Flamethrower (miotacz ognia). Lecz zupełną odskocznie całej gry prezętuje pewna mała rzecz, a mianowicie Raygun. Jest dostępny tylko w jednej misji (nie pytajcie w której, tą informacje zaczerpnołem z Googli), i wygląda jak różowy pistolecik rodem z filmów Science-Fiction. Podsumowaniem całej gry jest ostatnia ''misja'' w której zostaliśmy uwięzieni w budynku przypominającym bunkier, gdzieś w Niemczech, i musimy odpierać coraz bardziej natarczywe ataki zombie, tylko po to, aby w końcu przy poziomie ok. 9 (w grze z kilkoma kumplami można zajść nawet do 30) zostać ''ukatrupionym''. Opis misji jest taki (w orginalnej ang. wersji) ''You drove them deep into the Reich. You thoud they were dead. You were wrong" co w wolnym tłumaczeniu znaczy: ''Zaprowadziłeś ich głęboko do Rzeszy. Myslałeś, że są martwi. Myliłeś się"



OFF Top
W moim tłumaczeniu w tej misji gra się Hitlerem, który pokutuje za swe czyny. Ot, mała niespodzianka ze strony twórców gry :]